Zapomniana zbrodnia Hitlera
Zbrodnie przeciwko ludzkości, jakim dopuścili się naziści, można opisywać w nieskończoność. Ich ogrom i okrucieństwo są wręcz niewyobrażalne. Miliony ofiar, miliardy dolarów strat, zrównane z ziemią miasta, wsie, pomordowani w obozach zagłady. Horror ludzkości wydarzył się przecież stosunkowo niedawno, ledwie 78 lat temu, kiedy wybuchła II wojna światowa. Są jednak zbrodnie, które przez wiele lat były pomijane, uciszane, zapominane. Jedną z nich jest kradzież dzieci z terenów okupowanych.
Dużo mówi się o obozach śmierci, czyli obozach pracy, koncentracyjnych, o masowych egzekucjach, o poniesionych ofiarach w obronie miast i wsi, podczas działań partyzanckich. Jednak ogromną zbrodnią była także kradzież dzieci i przymusowe ich germanizowanie. Proceder ten był wykonywany na polecenie Himmlera. To on wymyślił, iż można pozyskać nowych obywateli III Rzeszy, którzy w przyszłości będą budować silną i potężną nową ojczyznę. Jednak nie każde dziecko nadawało się do zniemczenia. „Kandydat” musiał spełniać określone normy przynależności do rasy aryjskiej. Preferowani byli niebieskoocy blondyni. Sprawa wyglądała o wiele prościej także z niemowlętami. Starsze dzieci trzeba było najpierw zgermanizować, zanim trafiły do swoich nowych rodzin. Dzieci przechodziły przez ogromne katusze, podczas których próbowano wykorzenić z ich pamięci rodziców, rodzinny dom oraz ojczysty język. Proces germanizacji odbywał się w ośrodkach zwanych Lebenborn. Tutaj trafiały dzieci zrabowane rodzinom z terenów Europy Środkowo-Wschodniej.
Do tej pory kwestia zrabowanych dzieci nie zajmowała dużo miejsca i uwagi w historii oraz w polityce. Nie mówiono o tym, by nie budzić demonów z przeszłości. Jednak na kanwie tychże porwań oraz dzieci, które chciałyby poznać swoje prawdziwe rodziny, dowiedzieć się jak się nazywają i w reszcie uzyskać od państwa niemieckiego zadośćuczynienie czy odszkodowanie za poniesione straty, powstało stowarzyszenie „Geraubte Kinder – vergessene Opfer” (Zrabowane dzieci – zapomniane ofiary). Jego członkowie starają się o uznanie krzywd i zadośćuczynienie. Tymczasem niemiecki aparat państwowy bardzo chce wyciszyć sprawę. Przewlekłe postępowania, odmowne odpowiedzi doprowadziły do założenia spraw w tamtejszych sądach. Jednak jak się okazuje, sądy niemieckie także nie spieszą się z wydawaniem wyroków, po cichu licząc na to, że zgermanizowani Polacy wymrą lub dobrowolnie zrezygnują z należącego się im zadośćuczynienia.
W oficjalnej korespondencji z jednym z porwanych i zniemczonych dzieci, panem Hermannem (Romanem), jeden z urzędów oznajmił, iż nie przewiduje się odszkodowań za rzekome krzywdy bowiem skala procederu była niewielka, raptem 250 dzieci zrabowano, i że takie działania zostały wpisane w działania wojenne, czym sprytnie zamknięto sprawę. Jednak nikt nie zamierza się poddać. Jak szacują historycy oraz znawcy tematy liczba zrabowanych dzieci sięga przedziału 50 – 250 tysięcy.